Stalo sie to, czego obawiali sie wszyscy kibice Leeds na swiecie. Po remisie na Elland Road z Millwall, druzyna Pawi nie dostala się do finalu playoff, co skutkuje kolejnym sezonem w CocaCola League One.
Sezon już się zakończył. Większosć klubow skupi się teraz na wzmacnianiu swego składu, ale czy Leeds również dolaczy do tej grupy? Czy może bardziej będzie się skupiac na utrzymaniu swoich „gwiazd”? Obiektywnie patrzac, wzmocnienia sa potrzebne, bo przeciez cel nie zostal osi±gniety, a to oznacza, ze sklad nie był wystarczajaco dobry. Inni moga obarzcyc wina za niepowodzenia w tym sezonie pierwszego menadżera Garyego McAllistera, ale ten temat zostal zamkniety razem z jego odejsciem.
Nasi zawodnicy wielokrotnie udowadniali, ze potrafia grac fantastycznie, co najmniej na miare CCC w meczach o tzw. „pietruszke”. Najlepsza druzyna ligi od momentu przejecia klubu przez Simona Graysona, jedenascie zwycięstw z rzedu na wlasnym terenie – to nie wystarczylo, aby nasi zawodnicy poradzili sobie ze swoim największym mankamentem, czyli gra pod presja. Nie mozna jednak do konca rozpatrywac tego w takim swietle, ponieważ wiadomo od dawna, ze playoff’y rzadza się wlasnymi prawami i decyduje w nich forma dnia. Tu pojawia się kolejne pytanie – dlaczego nasza „forma dnia” była slabsza, skoro jeszcze w sezonie zasadniczym bylismy prawie nie do pokonania? Na te pytania odpowiedzi nie znajdziemy.
Poprzedni sezon był dlugi i ciezki. Mimo ze nie bylismy głównym faworytem do awansu, to sezon zaczal sie bardzo obiecująco, bo od zwycięstwa ze spadkowiczem z CCC – Scunthorpe. Dalsza historia jest już wszystkim dobrze znana, wiec nie będę rozciagał strony po to by ja opisac. Nie konczaca się walka o cel nieosiagalny, o miejsce premiowane bezposrednim awansem do CocaCola Championship zakończyła się wielka kleska. Nic dziwnego zreszta. Nie można mysleć o awansie i mieć na swoim koncie czternastu porażek. Kiedy się okazalo, ze zagramy w barazach, w wielu fanach zadziałało już doswiadczenie z tamtego sezonu. Pojawily się 3 mysli: baraze + presja = kleska. Mimo to każdy z nas wierzyl z calych sil i tak samo mocno się rozczarowal. Jak to powiedział dobrze znany nam zarzadca naszej witryny: „Takie jest już zycie kibica Leeds”. Nie sposób się z nim nie zgodzic. Nie sposób tez udowodnic, ze jest inaczej.
Teraz powinienem zaczac pisac o tym, ze i tak jestesmy wspaniali, ze awansujemy w przyszłym roku i tchnać w was, wiernych fanow Leeds wiare. Ale tego nie zrobie, bo po prostu nie potrafie. Nie będę wam tez powtarzal tego, ze jestescie najwspanialszymi kibicami na swiecie, bo przeciez o tym już wiemy. Nie wiem, czy jest na swiecie druga, taka sama grupa ludzi, która ogladajac swój klub w 2001 roku w lidze mistrzow, radowala się po awansie do półfinału, żeby kilka lat poznej rozpaczac po spadku do 3 ligi. Powoli można zaczac mysleć, ze ikona naszego klubu nie sa 3 mistrzostwa Anglii, nie sa tacy zawodnicy jak Bremner, Lorimier, Radebe, czy Batty, ale wlasnie ci fantastyczni kibice, którzy niezależnie od tego czy sa na stadionie, czy uzeraja się z programem SopCast, żeby zobaczyc swoich pupili w jakosci VLD (Very Low Definition), kibicuja, ciesza się i rozpaczaja tak samo. Razem.
Ten ostatni już akapit tradycyjnie powinienem rozpoczac od slow: „pozostaje nam mieć nadzieje”, lub „pozostaje nam wierzyc”. Nie zrobie tego jednak, bo uznalem, ze zdecydowanie nadużywam tych zwrotow. Zreszta nie mam prawa mowic takich rzeczy ludziom, których wiara jest wieksza niż calej armii muzułmanów i chrzescijan razem wziętych. Powiedzmy, że nasi zawodnicy odnoszą jakże popularne w naszym klubie powiedzenie „do trzech razy sztuka” do ilosci występów w trzeciej lidze, nazywanej przez nas… slowami nie nadajacymi się do publikacji. Może klub staje się przeciętny, ale Wy nigdy nie bedziecie przeciętnymi kibicami. Pamiętajcie o tym.
Marcing on forever…