Krytyka publiczna ma czasem swoje pozytywy. Tak jest przynajmniej w przypadku Stuarta Dallasa, którego nienajlepszą dyspozycję w ostatnim czasie, surowo skomentował Steve Evans na łamach mediów. Irlandczyk uznał, że najlepiej będzie udowodnić na boisku, że menadżer jest w błędzie. Dokonał tego najszybciej jak się dało. Jego dwa trafienia w meczu z Birmingham City pozwoliły zdobyć Pawiom pierwsze od pięciu spotkań trzy punkty.
W porównaniu do pojedynku z liderującym Burnley, szkocki menadżer zdecydował się tylko na jedną korektę w składzie. Moustaphę Carayola zastąpił Mirco Antenucci.
To właśnie włoski napastnik miał pierwszą znakomitą okazję tego wieczoru, kiedy w szóstej minucie uwolnił się spod opieki obrońców i w doskonałej sytuacji posłał piłkę obok bramki. W jego ślady poszedł partnerujący mu w ataku Chris Wood, któremu niewiele zabrakło, żeby skierować piłkę do bramki po świetnym dośrodkowaniu Berardiego. Pojedynkujących się napastników Leeds pogodził skrzydłowy. W 11. minucie Stuart Dallas uderzył zza pola karnego piłkę po ziemi, która wpadła do siatki obok bezradnego Adama Legzdinsa, strzegącego bramki gospodarzy. Chwilę później mogło być 2:0, jednak wolej Lewisa Cooka został zablokowany przez obrońców. Gracze Birmingham weszli do gry dopiero po pół godzinie. Najpierw po dośrodkowaniu z rzutu wolnego szczęścia próbował Ryan Shotton, a potem Jonathan Grounds, ale ich strzały okazały się niecelne. Pod koniec pierwszej części gry znakomitą akcję prawą stroną przeprowadził Lewis Cook, który wdarł się w pole karne i oddał mocny strzał, ostatecznie jednak wybroniony przez bramkarza Birmingham.
Druga połowa zaczęła się znakomicie dla Leeds. Po zaledwie pięciu minutach Stuart Dallas doskonałym wolejem sprzed pola karnego, po raz drugi dzisiaj pokonał bramkarza gospodarzy.Tym razem odpowiedź Birmingham nadeszła i to już po trzech minutach. Rzut wolny i zamieszanie w polu karnym, w którym najlepiej odnalazł się Clayton Donaldson, pakując piłkę do siatki z najbliższej odległości. Do głosu znów doszli podopieczni Evansa, którzy stopniowo podkręcali tempo spotkania, dążąc do zdobycia trzeciego gola. Bliscy szczęścia byli Bamba i Cooper, jednak ich próby okazały się nieskuteczne. Mimo pełnej kontroli piłkarzy Leeds nad spotkaniem, to gospodarze mieli stuprocentową sytuację, kiedy uderzenie głową Groundsa z linii bramkowej wybił Cook. Chwilę później Donaldsonowi udało się zdobyć bramkę, okazała się jednak nieprawidłowa, ponieważ napastnik znajdował się na pozycji spalonej. Najlepszą okazję do wyrównania miał pod koniec spotkania Diego Fabbrini, jednak posłał piłkę wysoko nad bramką, uderzając ją z około sześciu metrów. Końcówka meczu była niezwykle nerwowa. Gospodarze ruszyli, zdesperowani by odrobić straty, arbiter doliczył aż sześć minut, a dodatkowo wyrzucił z boiska Alexa Mowatta. Trzeba przyznać, że sędziego nieco poniosło w tej sytuacji. Nie wpłynęło to jednak na końcowy rezultat i Pawiom udało się wywieźć z trudnego terenu trzy punkty.
To zwycięstwo sprawiło, że możliwość spadku w tym sezonie pozostaje w kategoriach katastrofy. Do utrzymania potrzebujemy już tylko dwóch punktów, na zdobycie których mamy jeszcze pięć spotkań. Powoli można już więc podsumowywać sezon w wykonaniu Pawi i przede wszystkim, zastanawiać się jak będzie wyglądała kadra Leeds na najbliższy sezon. A tego nie jest w stanie przewidzieć chyba nikt.
BIRMINGHAM 1 (Donaldson 53), UNITED 2 (Dallas 11, 50)
Birmingham: Legzdins, Caddis, Morrison, Shotton, Grounds, Gleeson (Toral 61), Davis, Kieftenbeld, Cotterill (Fabbrini 75), Donaldson, Lafferty. Rezerwowi: Kuszczak, Vaughan, Solomon-Otabor, Maghoma, Spector.
United: Silvestri, Berardi, Bamba, Cooper, Taylor, Diagouraga, Murphy (Bellusci 87), Cook, Dallas (Carayol 82), Antenucci (Mowatt 69), Wood. Rezerwowi: Peacock-Farrell, Coyle, Adeyemi, Phillips.
Sędzia: Christopher Kavanagh
Żółte kartki: Lafferty (Birmingham), Berardi, Bamba (United)
Czerwone kartki: Alex Mowatt
Widzów: 16,081 (1,365 United)
Komentarze
4-4-2 z Cookiem na prawej i Dallasem na lewej stronie.
Ze skrótu i wypowiedzi Evansa wnioskuję, że to Cook biegał na skrzydle. A co do Bellusciego to z Burnley też go nie było i było 0 pkt.