Heloł, szlaki przetarte, nieśmiałość zwalczona, czas przyszedł na mnie, abym opowiedział Wam jak zostałem kibicem Leeds. Nie bez winy był tutaj oczywiście najprzyjemniejszy nałóg na świecie – Football Manager, a wtedy to jeszcze Championship Manager. Swego czasu grałem w pierwsze wydanie tej gry, sezon 93/94. Z racji tego, że w owym czasie mojego życia, nie byłem fanem żadnego klubu z Wysp, to pracy szukałem w dziwnych tworach typu Man Utd (zabijcie mnie).  Grając przeciwko Leeds, znienawidziłem ich, i z czasem ta nienawiść przerodziła się w zainteresowanie. Spróbowałem swoich sił grając O’Learym, Strachanem, Speedem, McAllisterem czy Rodem Wallecem. Te zainteresowanie wirtualne przerodziło się w to realne. Kibicem Pawi stałem się mniej więcej od 1999 roku. W ataku szalał wtedy Jimmy Floyd Hasselbaink, obroną dyrygował „Szef”. W tamtych czasach ciężko było śledzić rozgrywki lig zagranicznych, ale doskonale pamiętam półfinał Pucharu UEFA z Galatasaray. Nawigacja Premier League ograniczała się tylko do updejtowania telegazety. Młodzież O’Learyego spuchła wtedy na finiszu Premiership, ale mimo to, sezon później spotkania Pawi były transmitowane w TVP. Nigdy nie zapomnę tego pierwszego meczu z Barceloną. W szkole typowałem Leeds na zwycięzcę Ligi Mistrzów, po gładkim 0-4 byłem ofiarą wielu szyderstw. Nastawienie moich kolegów zmieniło się na wiosnę, kiedy Viduka i spółka tłukli Lazio, Deportivo i byli o krok od spełnienia mojego proroctwa.

Z biegiem lat, fascynacja klubem nie ugasła. Była intensywniejsza, była słabsza, ale na pytanie komu kibicuję, permanentnie wskazywałem na klub z Elland Road. Zainteresowaniu drużynie pomogło na pewno połączenie z Internetem. Miało to miejsce w wielkim sezonie 2009/10. Wtedy we wrześniu dołączyłem do redakcji, której przewodził niezapomniany AEA. Mój debiutancki news to informacja o zakontraktowaniu Davide Sommy. Pamiętam wiele niekończących dyskusji z mentorem Shermem. Z czasem zacząłem pisać coraz więcej, aż w końcu zacząłem zanudzać Was swoimi bezsensownymi i przynudnawymi przemyśleniami nt Dumy Yorkshire. Moją pasję do klubu starałem się przelewać na stronie leedsutd.pl. Nie zraziły mnie do tego liczne porażki, upokorzenia i ciągły burdel wokół klubu. Z każdą chwilą porażki wierzyłem, że następny mecz będzie zwycięski, z każdym przegranym sezonem twierdziłem i twierdzę wciąż, że ten następny będzie lepszy. Wierzę, że już niedługo Leeds United wróci do swojej Ziemi Obiecanej, do domu, jakim jest Premier League. Nie mogę doczekać się czasu, kiedy mecze Pawi będzie można obejrzeć w Canal Plus. Nigdy nie byłem niestety na Elland Road. Obecność tam, na meczu mojego ukochanego zespołu jest z pewnością największym marzeniem sportowej sekcji mojego życia. Głęboko wierze także w to, że i to pragnienie znajdzie kiedyś swoje zaspokojenie. Kto wie,  może obydwa te marzenia znajdą wspólny czas i miejsce, a ja z wysokości trybun będę miał przyjemność śledzenia ostatni przed awansem mecz Leeds w Championship…

MOT