Ostatni mecz tego sezonu na Elland Road był wyjątkowym dla jednego z nas. Użytkownik Odrzak miał okazję śledzić poczynania Pawi w trybun Elland Road. Swoimi wrażeniami podzielił się z redakcję, a my za jego zgodą chcielibyśmy podzielić się nimi z resztą polskich fanów Leeds United. Poniżej krótki raport kolegi Odrzaka z tej niesamowitej wyprawy do wschodniego Yorkshire.

Na początku chciałem zaznaczyć iż Leeds kibicuję praktycznie od dziecka kiedy jeszcze Tony Yeboah i Tomas Brolin grali w Leeds ,a to lata 95 czyli miałem jakieś 12-13 lat. Tego roku moja Żona spełniła moje największe marzenie i na urodziny sprezentowała mi bilet lotniczy i bilet na mecz LEEDS - Brighton (oby więcej takich kobiet ;) )
Nie wiem czy redakcja to wykorzysta może się przyda może jakaś notka się pojawi - pozostawiam to już wam, a chciałem podzielić się swoimi refleksjami. Dołączam kilka fotek
Zacznę od początku. Na mecz wybrałem się oczywiście z Żoną. Dotychczas bywałem w Londynie kilkakrotnie i Leeds miało być dla mnie prawdziwym obrazem Anglii. Oczywiście potwierdziły się fakty iż to miasto przemysłowe, w którym jest dużo fabryk. Samo centrum nie za duże za to z piękną galerią handlową, w której tętni główne życie. Sama architektura wnętrza bardzo ciekawa - w szczególności dach.
W dniu meczu (sobota) sklepik przeżywał prawdziwe oblężenie. Pod stadionem pojawiłem się 4,5 godziny przed meczem. W przejściu podziemnym z boku stadionu napotkałem spalony samochód i pomyślałem ze to właśnie te Leeds o którym czytałem ,że przestępczość jest tutaj druga w Anglii, o której czytałem przed wyjazdem. Dzień wcześniej jeszcze go tam nie było. Jak mi powiedzieli napotkani Polacy w samym centrum jest bezpiecznie, a opinię psują osiedla na których mieszkają Pakistańczycy gdzie lepiej się nie zapuszczać. Pod stadionem byli już kibice.

MECZ
Samo spotkanie ,a raczej postawa Leeds zaskoczenie na duży plus. Nasi piłkarze grali z wielkim zapałem i zaangażowaniem. Przyznam ,że ostatnio nie miałem czasu oglądać w necie spotkań i sam byłem zainteresowany co pokażą nasi piłkarze. Przyznam ,że zaimponował zaangażowaniem Peltier, a obroną dyrygował Pearce choć myślałem ze to Lees jest tym przywódcą - być może po błędzie z winy której padła bramka nie mógł się otrząsnąć. W drugiej linii najlepiej zagrali Green i Tonge. Aktywny McCormack oraz Diouf. Bez wyrazu Warnock jak dla mnie. Niby bez błędów, ale czegoś mu brakowało.
Nie będę się rozpisywał co do meczu bo każdy widział pewnie skrót i ma swoje zdanie na temat pracy sędziów. Potwierdzę ze grające w 10 na 11 Leeds , a później w 9 na 10 miało przewagę momentami zamykając Brighton na ich połowie.

Coach Brighton były trener Leeds przed meczem został ciepło przywitany ,ale w czasie meczu jego specyficzna komunikacja poprzez gwizd były wyszydzane przez miejscowych kibiców, którzy naśladowali jego gwizdy co chwile było oczywiście z tego powodu dużo śmiechu. Sam doping być może nie tak zorganizowany w Polsce ,ale jak zaśpiewał cały stadion to ciarki przechodziły. Angole tez potrafią zrobić atmosferę piłkarskiego święta.
Po meczu na ulicach wielu kibiców Leeds podobnie jak przed nim siedziało w Pubach. Co ciekawe dzień przed meczem byłem chyba jedynym ,który po centrum przechadzał się w barwach klubu.
To chyba tyle choć nie da się opisać emocji ,które towarzyszą komuś kto kocha ten klub i po raz pierwszy mógł pojawić się na meczu i spełnić swoje największe marzenie.
To chyba tyle choć nie da się opisać emocji ,które towarzyszą komuś kto kocha ten klub i po raz pierwszy mógł pojawić się na meczu i spełnić swoje największe marzenie.
Z pozdrowieniami dla wszystkich kibiców LEEDS i oczywiście mojej Żony, która zorganizowała cały ten wyjazd
Odrzak
Komentarze
Pozdrowienia dla was obojga.
Szacun dla Ciebie Odrzak za tekst i to, że się podziliłeś z nami swoimi odczuciami :)
No i oczywiście pozazdrościć Żony :)