Ulubieńcy trybun dzielą się na dwa rodzaje piłkarzy. Pierwszy to wojownicy, którzy na boisku wylewają morze potu i krwi gotowi oddać za swoją drużynę zdrowie. Drugi to magik, który jednym dotknięciem piłki w ułamku sekundy potrafi odwrócić losu meczu w sposób nieosiągalny dla innych. Pablo Hernandez jest wyjątkowym przykładem piłkarza łączącego obydwie te cechy. W piątek przed ostatnim meczem Leeds United w sezonie 2020/21 klub ogłosił, że Gaetano Berardi i Pablo Hernandez tego lata opuszczą Leeds. El Mago na Elland Road spędził łącznie 5 sezonów. W trakcie 4 z nich w Championhsip aż 3-krotnie został wybierany najlepszym piłkarzem Leeds raz ustępując tylko królowi strzelców całych rozgrywek Chrisowi Woodowi. Hiszpan w Yorkshire wyrobił sobie markę piłkarskiego maga, który w najtrudniejszych momentach bierze trudy i problemy zespołu na swoje barki. W czasach przed Bielsowych był jedynym jasnym punktem drużyny ciułającej się w drugiej części tabeli Championship. Po przyjściu Argentyńczyka był najbardziej kreatywnym elementem jednej z najwspanialszych ekip grającej na zapleczu Premier League. Metryka oraz dręczące organizm kontuzje sprawiły, że Hernandez w najlepszej lidze świata już nie mógł zademonstrować tego, czym zachwycał przez wcześniejsze 4 lata, ale w niedzielę 23 maja kibice The Whites jeszcze raz siądą przed TV, monitorami laptopów i w końcu na trybunach Elland Road (!), żeby zobaczyć ostatni taniec wychowanka Castellon.
Pablo Hernandez to nie tylko 174 meczów w koszulce Leeds okraszone 36 golami i 41 asystami. Kariera El Mago na Elland Road to nie tylko cudowne podania, niezliczone założone siatki rywalom czy efektowne dryblingi. Hiszpan był także ucieleśnieniem tego, co w historii klubu kibice doceniali przede wszystkim. Ogromna ambicja, walka i zasuwanie od pierwszej do ostatniej minuty. Kiedy wydawało się, że w 2018 roku wraz z przyjściem Marcelo Bielsy Hernandez nie będzie w stanie sprostać wymaganiom przygotowania motorycznego Argentyńczyka to ten okazał się być piłkarskim przypadkiem Benjamina Buttona. Pablo posiadający znacznie wyższe umiejętności piłkarskie od swoich kolegów nigdy nie ustępował im w przygotowaniu fizycznym. Na boiskach Championship wielokrotnie oglądaliśmy jak 35-letni Hernandez wykonuje wślizgi czy zakłada wściekły pressing na rywalach w ich polu karnym.
Z czego zapamiętamy El Mago? Być może będzie to druga część sezonu 2017/18, kiedy w beznadziejnie grającej ekipie Paula Heckingbottona był dosłownie jedynym zawodnikiem, na którym kibice Pawi nie mieli prawa wieszać psów. Być może będą to mecze, w których Leeds nie szło, w których Leeds biło głową w mur i wszystko zmierzało do nieuniknionej porażki, kiedy to Hernandez postanowił w pojedynkę odmienić losy meczu. Tak było chociażby w meczu z Millwall, kiedy 2 bramki Hiszpana dały Pawiom niezwykle ważne zwycięstwo nad londyńskimi Lwami. Nie możemy takżę zapominać o bramce Hernandeza przeciwko WBA, kiedy to w marcu 2019 roku potrzebował raptem 16 sekund, żeby pokonać Sama Johnstone'a. Mimo tego wszystkiego na pierwsze miejsce wysunie się to najświeższe wspomnienie związane z projektem restart. Pablo Hernandez czerwcowo-lipcowe granie zaczął z kontuzją. Ten uraz mięśni dwugłowych dręczył go niemal przez całe miesięczne granie i Marcelo Bielsa musiał umiejętnie zarządzać zdrowiem swojego lidera. Ileż to razy w tamtym okresie oglądaliśmy męczące się Leeds w pierwszej połowie i wprowadzenie do gry w przerwie Hernandeza, który rozwiązywał worek z bramkami. Może i wtedy El Mago nie miał sił na grę przez cały mecz, ale 45 minut w jego wykonaniu wystarczało do rozmontowanie rywali. Jego prostopadłe, kilkudziesięciometrowe podanie z pierwszej piłki, stojąc tyłem do bramki do wychodzącego na wolne pole Harrisona w meczu z Fulham to jedna z ozdób całego sezonu. Jego zabawa w meczu ze Stoke to jeden z najlepszych indywidualnych występów za kadencji Argentyńczyka. Wreszcie jego bramka na Liberty Stadium to jeden z najbardziej epickich momentów w najnowszych historii klubu. Najwyższa stawka na stole, wyrównane spotkanie, sytuacja napięta i 90 minuta meczu. Russell Crowe prowadzący narrację w filmie Take Us Home2 opisując tamto spotkanie mówił, że Leeds w przerwie potrzebowało inspiracji, potrzebowało Pablo Hernandeza. Hiszpan pelerynę bohatera założył w samej końcówce wykończając rajd Luke Aylinga dostarczając materiał na najwspanialszy teledysk do piosenki Celine Dion z Titanica.
W historii Championship wybitnych piłkarzy nie brakowało, jednak zazwyczaj ich przygoda na zapleczu nie trwała zbyt długo. Albo kończyło się to awansem, albo szybkim transferem do wyższej ligi. Biorąc pod uwagę, że hiszpański magik na Elland Road grał w Champioship na tak wysokim poziomie przez 4 lata można śmiało zaryzykować stwierdzenie, że to właśnie on jest najlepszym piłkarzem w historii tej ligi. Sam piłkarz w ostatnim wywiadzie dla BBC zdradził, że to, co go spotkało w Leeds, zdecydowanie przerosło jego oczekiwania. Dołączając do drużyny Garry'ego Monka Hernandez był świadomy historii klubu i ogromnej bazy kibicowskiej, ale nie spodziewał się jej rozmiarów i rodzinnej atmosfery i kultury, jaką podkręcił jeszcze Marcelo Bielsa. Pablo zawsze był świadomy jak dużo musi dawać na boisku, ale jego obecność w Leeds to także niezwykle duży wpływ poza nim. Poświęcenie, dyscyplina i profesjonalizm sprawiły, że Hernandez potrafił grać na takim poziomie nawet mimo 35 lat na karku. Mateusz Klich w wywiadach podkreślał, że nie miał wcześniej okazji dzielić szatni z takim piłkarzem jak Pablo. Hernandez był i jest przykładem dla wszystkich piłkarzy Leeds. Nawet po awansie Premier League tacy piłkarze jak Raphinha i Rodrigo nie kryją swojego podziwu wobec Hernandeza i nie ukrywają, że treningi z nim są dla nich ogromną korzyścią.
El Mago to piłkarz, z którym mogą się utożsamiać wszyscy kibice Leeds. Przez te ostatnie lata to on był odzwierciedleniem emocji kibiców The Whites. Po rewanżowym meczu barażowym z Derby Pablo płakał na murawie, a wraz z nimi miliony kibiców Leeds poza nią. Tamto niepowodzenie jednak nie załamało Hiszpana. Hernandez pełen nadziei wrócił na przedsezonowe przygotowania i wg Kalvina Philipsa zaczął je w nieprawdopodobnej kondycji. El Mago nie spoczął dopóki nie wrócił z Leeds do Ziemi Obiecanej i poprzedni sezon zaczął z wysokiego C. Cudowny gol z Bristol City, niemal nabicie głowy Patricka Bamforda, a potem dwie fantastyczne asysty przeciwko Stoke City. Ciężka praca się opłaciła i rok później Hernandez płakał ponownie. Kamera Amazona była z piłkarzami Leeds w czasie kiedy West Brom tracił punkty z Huddersfield i ta sama kamera, w momencie kiedy większość piłkarzy Leeds biegała jak szalona z szampanem, dostrzegła w kącie Hernandeza, który nie potrafił ukryć wzruszenia i w samotności płakał z radości.
Łez z pewnością nie zabraknie w niedzielne późne popołudnie. Nigdy nie można być niczego pewnego w sytuacji kiedy na ławce trenerskiej siedzi Marcelo Bielsa, ale trudno sobie wyobrazić, żeby Argentyńczyk nie dał szansy pożegnania się z Elland Road piłkarzowi, z którym tak dobrze współpracował przez ten cały czas. Hernandez może już starszy, może już nie będący w stanie wytrzymywać reżimu treningu Bielsy, ale to jest piłkarz wciąż mający w zanadrzu repertuar magicznych zagrań. Sam El Mago przygody z piłką jeszcze nie kończy. Wróci do swojego Castellon, w którym od dłuższego czasu przebywa już jego dwójka dzieci i będąca w ciąży żona. Marcelo Bielsa, mimo tego, że wciąż chciałby mieć w szatni takiego profesjonalistę, to zdaje sobie sprawę z rodzinnej sytuacji Hiszpana i z żalem, ale puści go do domu. Szkoleniowiec Leeds na konferencji prasowej poprzedzającej mecz z WBA poświęcił kilkanaście minut na opisanie wpływu, jaki na jego zespół miał i Hernandez i Berardi, który w niedzielę na Elland Road zatańczą ostatni raz. Nawiązując do filmu opowiadającego o ostatnim sezonie Michaela Jordana w Chicago Bulls pozostaje kwestią otwartą czy Pablo Hernandez wziął coś personalnie.