
Gorzko-słodki smak miał marzec dla kibiców Leeds United. Stery po Marcelo Bielsie przejął Jessie Marsch i choć przygoda Amerykanina na Elland Road zaczęła się od dwóch porażek to na zakończenie miesiąca Leeds wygrało w dramatycznych okolicznościach dwa spotkania, co znacznie poprawiło ich pozycję w tabeli.
Przyjście Marscha z miejsca poprawiło grę obronną The Whites. Leeds nie jest już tak bardzo narażone na taki rywali i w każdym meczu oprócz starcia z Aston Villą, Pawie rzadziej dopuszczał rywali pod swoją bramkę. Tej formacji liderował Luke Ayling. Pełniący, pod nieobecność Coopera, funkcję kapitana Leeds Ayling w końcu zaczął przypominać piłkarza z poprzedniego sezonu. Popularny Billy imponował walką, zaangażowaniem, a szczególnie w ostatnim meczu z Wolves pokazał też niezwykłe zdolności przywódcze. Przy niekorzystnym wyniku to właśnie Ayling ciągnął grę zespołu przyczyniając się do strzelenia dwóch goli, w w tym tego zwycięskiego.
W linii pomocy podobać się mogła postawa Matuesza Klicha. Mecz z Villą dla Polaka jest do zapomnienia, nie będzie też miło wspomniał wyjazdu do Wolverhampton, ale już w meczach z Leicester i Norwich widzieliśmy Klicha z najlepszych czasów. Tarnowianin umiejętnie łączył defensywę z ofensywą, dużo biegał i nie odstawiał nogi. To samo może się tyczyć jego kolegi ze środka pola Adama Forshawa. Liverpoolczyk cały czasy udowadnia, że ponad dwuletni rozbrat z piłką nie zrobił na nim żadnego wrażenia i pewnie porusza się po boiskach Premier League. Forshaw był prawdziwym motorem napędowym Pawi w dwóch ostatnich wygranych meczach.
To samo może się tyczyć Rodrigo Moreno. Hiszpan w meczu na King Power Stadium się rozkręcał dość powoli, ale widać było, że pozycja cofniętego napastnika w systemie Marscha mu pasuje. Mecz z The Villans pewnie chciałby jak najszybciej zapomnieć, ale już dwa następne starcia to dowód na to, że warto było ściągnąć Rodrigo na Elland Road. Z Kanarkami Rodrigo prowadził grę, rozprowadzał ataki i strzelił pierwszego gola. Jego zejście sprawiło też, że do głosu zaczęli dochodzić goście i dopiero Joe Gelhardt musiał ratować wynik w ostatnich minutach. Z Wilkami Rodrigo pokazał duszę lidera, kiedy razem z Aylingiem ciągnął zespół do przodu. Każda ofensywna akcja szła przez Hiszpana, strzelił gola, a do tego co chwilę motywował swoich kolegów.
Głosowanie odbywa się w formie ankiety na grupie FB.